Bogdan Czajkowski Bogdan Czajkowski
238
BLOG

CASUS - I "UZUS" - WRÓBLA, WIERNEGO UCZNIA WOŁKA.

Bogdan Czajkowski Bogdan Czajkowski Polityka Obserwuj notkę 22

                                         Motto, zaczerpnięte z... Wróbla (z blogu):

"...tworzenie gazety jest o niebo bardziej wciągające, niż polityka. Na polu wojny o czytelnika (...) bywamy kolektywem..."

Obserwując dyskusję na blogu J. Wróbla - pod jego ostatnim postem ("no dobra, piszę o dzienniku i pis") - przyszło mi do głowy, że nie od rzeczy będzie zawiesić mój tekst sprzed kilku lat, którego nie zechciało opublikować "Życie Warszawy". Nie od rzeczy, bo ów tekst przypomina - i ilustruje - "rzetelność" medialnych "Katonów", których pierwszym motywem jest "przyspawanie się" do aktualnej władzy lub nieusuwalny imperatyw, aby być... trendy. [Za upatrzonym przewodnikiem stada!] Na marginesie dodam, że nie do końca podzielam poglądy cytowanego - w tym poście - A. Pocieja. Więcej - może i wziąłbym po rozwagę cytowane tu - przez A. Pocieja - "poglądy" Wołka, gdyby nie chodziło o... Wołka właśnie!!!

A oto ów tekst z 2004 r., który polecam również Wróblowi. Siebie też mu polecam, gdyby chciał się spotkać... w sądzie.

Ceterum censeo Carthaginem (lege - concurrentiam) esse delendam!

Niezłomny szermierz niezbywalnych wartości. Człowiek, który zawsze - na jakikolwiek temat nie zabierałby głosu; choćby i o piłce... latynoskiej - olśni krótką pogadanką etyczną, adresowaną do... innych, maluczkich. Rycerz Okrągłego Stołu i zbawiennego wpływu... „grubej kreski". Złotousty orędownik ROAD-u, prezydentury T. Mazowieckiego, Unii Demokratycznej i eleganckich poglądów tzw. warszawki. Naczelny redaktor, z którym - w ilości kubłów pomyj, wylanych na lustrację, w 1992 r. - ścigać się mógłby tylko sam... Nadredaktor Michnik. „Pięć minut na dwunastą"... wyborów w 1995 r. - nieustraszony rzecznik prezydenta L. Wałęsy, tropiący „czerwoną pajęczynę". Publiczny, żarliwy katolik, drukujący - na łamach kierowanego przezeń „Życia Warszawy" - anonsy agencji towarzyskich. Po swoim „odejściu" z „ŻW" - zapewne w „proteście" przeciw owym nieobyczajnym anonsom (?) - zostaje szefem "Życia", reklamującego na billboardach głośny film... „Skandalista". Światłość... odbita od cudzych autorytetów; zwłaszcza tych, które nie mogły już zaprotestować, z powodu swojej... śmierci. Jak zdarzyło się to w oracji żałobnej na łamach „Życia", nazajutrz po odejściu Zbigniewa Herberta, w której nasz bohater ogłosił się Jego przyjacielem. [Każdy, kto ma choćby zielone pojęcie o poglądach i postawie Herberta, musi wykluczyć taką przyjaźń..!]

Oto kilka zaledwie wcieleń Tomasza Wołka, drapującego się niezmiennie w togę współczesnego Katona, którego pierwsze „Życie" poległo w chwale... nieznośnej tuby propagandowej AWS-u.

Aliści - jak mawia Wołek - suum cuique, jak mawiał... Katon. [„Każdemu, co się należy".] A gdy dwóch czyni to samo - nie zawsze znaczy... to samo! Kilka lat temu, niżej podpisany, dokonał podobnej  do „wołkowej" - na pozór - demaskacji mordercy Sł. Bożego Księdza Jerzego, wskazując współpasażerom warszawskiego tramwaju Adama Pietruszkę, co zmusiło tego ostatniego do opuszczenia wagonu... Pozwoliłem sobie na ów publiczny ostracyzm, uznając proces toruński za jawnie oszukańczy, a winę - za nie odpokutowaną. Wszelako uczyniłem to na własny rachunek, w odruchu serca i z czystej - bezinteresownej - intencji, a także - z pełną świadomością ryzyka narażenia się na śmieszność „czubka", wygłaszającego dziwaczne (?) komunikaty do współpasażerów. Co innego jednak oznacza „demaskacja" T. Wołka, dokonana w okolicznościach - trafnie wskazanych przez mec. A. Pocieja[i] - które cuchną na odległość; podobnie jak wymienione wyżej „katońskie" wcielenia. Dodajmy dla porządku - "demaskacja", inspirowana odwetem wobec znienawidzonej konkurencji, z której wyleciał był, a która: "esse delendam"..!

W marcu 1998 r. przeprowadziłem dla „Życia" - w okolicznościach dość przypadkowych, chcąc ratować gazetę przed blamażem[ii] - wywiad ze znanym dysydentem sowieckim, Władimirem Bukowskim, w obecności Adama Borowskiego - wydawcy książki „Moskiewski proces" i gospodarza wizyty autora w Polsce. Naszą rozmowę nagrywał - na redakcyjny dyktafon - niejaki Jan Wróbel. Ten stosunkowo głośny wywiad, z sensacyjnymi tytułami na czołówce i w środku gazety - z nazwiskami Andropowa i przerażonego... Jaruzelskiego, uganiającego się wówczas po wszystkich stacjach radowych i telewizyjnych - przywłaszczył sobie ów... Wróbel. A kiedy dopadłem wreszcie rabusia - chowającego się po kątach - ten zasłaniał się „uzusem", obowiązującym w wołkowym „Życiu"[iii]. To przywłaszczenie oburzyło nie tylko mnie - także mojego rozmówcę: autora książki  oraz jej wydawcę. Próbowałem interweniować u T. Wołka, lecz nie uzyskałem nigdy... audiencji. Wystosowałem więc - kolejno - dwa pisma do niego, utrzymane w eleganckiej formie, mając na uwadze powszechnie znaną... elegancję Wołka. Już w pierwszym zawiesiłem swoją zgodę - na wypadek, gdyby nie doszło do sprostowania w gazecie - na wykorzystanie mojej wypowiedzi oraz plastycznej postaci mojej Siekierki, ze znanych filmów animowanych, z telewizyjnej kampanii L. Wałęsy, w 1990 r. Także i do tej kradzieży - w artykule „Muzeum III RP", w dn. 11. 04. 1998 r. - posunęło się wołkowe „Życie". A moje pisma nie zostały nigdy zaszczycone odpowiedzią, ani... sprostowaniem (i honorarium).

No, skoro „Katon" powrócił, to już trudno! - nie unikniemy kolejnych batalii o „czyste media"!. Pójdźmy więc w... czystym odruchu, jak za panią matką; a choćby i do... sądu, gdyby coś zagroziło „medialnej czystości" owego „Katona"..!

Bogdan Czajkowski

 

 

 

[i] Cytuję tu urywki z tekstu mec. A.Pocieja „Mowa w procesie, którego nie będzie”, zamieszczonego w „ŻW” (Nr 249, z dn.22.X.2004 r.):

Tomasz Wołek opublikował tekst, w którym ujawnił, że Leszek Pękala, morderca księdza Jerzego, zbiera reklamy dla mediów, w tym dla „ŻW”. Ujawnił też jego nowe nazwisko. [...]Pisze Wołek: <Ujawniamy, że w polskich mediach od lat pracuje morderca>, <Fakt, iż nie jest dziennikarzem, tylko działa w biurze reklamy, nie ma znaczenia>.Trudno dociec, co ma sprzedaż ogłoszeń do etosu pracy dziennikarza i jak pracownik - akwizytor reklamy - może wpływać na kształt pisma, jego zawartość merytoryczną lub wiarygodność. Strach pomyśleć, czy aby redaktor Wołek na inne media nie przenosi swojego doświadczenia, co rodzi podejrzenie, że kierunek jego pisma wyznaczają reklamodawcy, a z braku reklamodawców największy wpływ na treść ma zaopatrzeniowiec. <Nie odmawiam (Pękali) prawa do życia i pracy ani do zmiany nazwiska. Wszelako mój kategoryczny sprzeciw budzi miejsce i charakter tej pracy. Są takie dziedziny w przestrzeni społecznej i zawodowej, które aktywność człowieka z taką przeszłością wręcz wykluczają. Wyobraźmy sobie na przykład, że morderca księdza pod przybranym nazwiskiem zatrudnia się jako kościelny w jakiejś parafii. Albo też zostaje woźnym sądowym>.[...] Nie wiem, co redaktora Wołka skłoniło do popełnienia tego tekstu, który poprzez dobór czasu musi rodzić podejrzenia o instrumentalne wykorzystanie rocznicy śmierci księdza. Czy to jest to samo zaślepienie, które kazało mu opublikować paskudny tekst o premierze Olszewskim? („Życie” sugerowało związki b. premiera ze sprawą uwolnienia gangstera „Słowika” - red.”ŻW”.). [...] "

Całość tekstu A. Pocieja, na stronie Angory (w Archiwum z r. 2004, Nr 44),link: http://www.angora.com.pl/archiwum/?y=2004&is=196&part=2 (jeśli jest opłacony dostęp).

 

[ii] Znalazłem się wówczas w redakcji - w związku z artykułem, wspomnianym dalej („Muzeum III RP") - i byłem świadkiem, jak Wróbel - wzięty „z łapanki" - bronił się przed tym wywiadem, stwierdzając, że nie czytał książki i jej - do jutra - nie przeczyta; a ponadto - nie zna rosyjskiego. Sytuacja była groteskowa, gdyż „Życie" przyjęło „patronat medialny" (sic!) nad wizytą W. Bukowskiego, a nie było chętnych do przeprowadzenia owego wywiadu. Zaoferowałem więc swoją pomoc, tym bardziej, że znam dobrze rosyjski. Podjąłem się też przeczytania - nocą - książki Bukowskiego, a ściślej - jej polskich wątków, dotyczących wprowadzenia stanu wojennego. [Stąd późniejsza aktywność - ponad „ciężkim stanem zdrowia", uniemożliwiającym... stawanie przed sądami! - gen. Jaruzelskiego.]

 

[iii]  Nie zmrużyłem oka - przy lekturze tej książki - a rano czekaliśmy 40 minut, aż raczy się zjawić z dyktafonem Wróbel! „Polską" część wywiadu przeprowadziłem wyłącznie ja! Rola Wróbla - w tej części - ograniczyła się do opracowania rozmowy, na podstawie nagrania. [Ta część wywiadu została opublikowana.] W drugiej części, dotyczącej „lewicowego zaczadzenia" elit Zachodu, brał udział J. Wróbel. [Nie wiem, czy ta część została opublikowana?] Gdy rozchodziliśmy się po wywiadzie, zapytałem Wróbla, któż „będzie" w gazecie rozmówcą W. Bukowskiego? Wróbel aż się żachnął: „Panie Bogdanie, ja jestem człowiekiem uczciwym!". Gdy wziąłem do ręki gazetę, zobaczyłem wielkie tytuły - zaczerpnięte z wątków które ja wydobyłem! - oraz „informację", że „z Władimirem Bukowskim rozmawia Jan Wróbel"! [„Wróbel" tak samo wielkimi „bukwami" jak „Bukowski", ma się rozumieć!] Na dole, pod tekstem - malutkim wersalikiem - napisano: „współpraca: B. Czajkowski"... Rozumiem, że podawałem... kawę! Oto „uczciwość inaczej" Wróbla, ucznia Wołka... Gdy go dopadłem był... zdziwiony moim oburzeniem: „Pan nie jest dziennikarzem (sic!), a taki jest uzus w redakcji". Odmówił też sprostowania, przy publikacji drugiej - „europejskiej" - części wywiadu (ale nie wiem, czy ta część ukazała się?).

B. działacz niepodległościowej opozycji antykomunistycznej . Odznaczony w 2008 r. Krzyżem Oficerskim Orderu OP, przez śp. Prezydenta L. Kaczyńskiego. Reżyser (dyplom PWST w Warszawie) oraz publicysta; literat i scenograf. Mgr inż. elektronik (dyplom Politechniki Warszawskiej, 1974 r.). [Ukończył też szkołę muzyczną w Toruniu.] W 2010 r. uzyskał Advanced Diploma of Business, na podyplomowych studiach menadżerskich w Kaplan Aspect International Colleges w Sydney. [W czasach PRL był dwukrotnie usuwany ze studiów, a także - z pracy: na Politechnice Warszawskiej i w Radiokomitecie.]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka